Nurkowie wydobyli dziś pierwsze ciała ludzi, którzy zginęli wczoraj w katastrofie fińskiego śmigłowca w Bałtyku u wybrzeży Estonii. Okazało się, że wrak spoczywa na głębokości około 50 metrów, a nie 60, jak przypuszczano wczoraj. Smutną pracą wydobywania ciał z głębin morza kieruje estońskie ministerstwo spraw wewnętrznych.
Helikopter typu Sikorsky 76 należał do fińskiej firmy Copterline. Ustalono, że przyczyną wypadku była silna burza – śmigłowiec zanim spadł do wody, zdążył nadać sygnał „mayday”. Kiedy ratownicy przybyli na miejsce katastrofy, nie było już kogo ratować. Widzieli, jak kadłub szybko pogrążał się w wodzie. Poszukiwania rozbitków nie przyniosły żadnych efektów.
Pierwsze wyciągnięte ciało należy do jednego z pilotów. Wrak jest roztrzaskany, praca pod wodą nie jest łatwa. Wydobywanie zwłok potrwa jeszcze jakiś czas. Katastrofę bada specjalna komisja ds. wypadków lotniczych. Na pokładzie Sikorsky’ego było 12 pasażerów i dwóch pilotów.